0

“Nasi” latali w Iraku

W ostatnim czasie w mediach aż wrze o motoparalotniarstwie. A to za sprawą pewnej wyprawy m.in. polskich pilotów motoparalotniowych,  w tym pilotów Kadry Narodowej, którzy jako pierwsi turystyczni piloci mogli latać nad iracką ziemią, poniżej prywatna relacja jednego z uczestników wyprawy Jarka Balcerzewskiego. Zapraszamy również do obejrzenia zdjęć oraz materiałów filmowych.

„Na zaproszenie rządu Iraku pierwsza w powojennej historii grupa pilotów z Polski, Holandii, Włoch, Niemiec, Szwecji, Finlandii i Katalonii latała na irackim niebie bez karabinów maszynowych w celach tylko i wyłącznie turystyczno- krajoznawczych. 4 balony, 2 skydiving’owców  i 10 paramotorów, w tym 4 tandemy, wylądowały na irackiej ziemi.

Grupa pilotów reprezentująca Firmy EcExtreme i Grupę Falco, w tym 4 pilotów kadry narodowej PPG przez kilka dni uskuteczniała loty w „kamizelkach kuloodpornych” w konkurencjach…. ” Kto doleci…” z mniejszą ilością przestrzelin. I to dopiero slalom połączony z nawigacją!!!!  Lądowanie też tylko w deku, bo przecież lepiej w polu na pustyni nie siadać, bo tam jeszcze miny, więc wybrać się można by niechcący do Allacha-  wersja expressowa

Tylko jeden z naszych postanowił zaryzykować ” na ekonomii” i roztankował się „do zera” w powietrzu i wylądował na polu…. Nigdy tak uważnie nie złaził z pola do drogi …hehehe….

Latanie zjawiskowe i pełne adrenaliny, bo co drugi dom jest wyposażony w kałasznikowa. Więc lataliśmy na „wszelakij sluczaj” z flagami Iraku…. Bo przecież do swoich ” strielat nie budut”. Jedna z flag, którą miał „Chudy” jak nam pod koniec latania przetłumaczono miała napis….” Śmierć terrorystom podkładającym bomby w Iraku….” Hehehe….

W ciągu kliku dni oblecieliśmy Miasto Hili, Babylon, pałac Hussaina. W tym ostatnim urzędowaliśmy w jednej z jego sal konferencyjnych, gdzie skrzydełka Dudka i napędy rozkładaliśmy  na stolach …. Oj się działo!!!!

W międzyczasie wystawieni jak „kurczaki na strzelnicy” obwożeni byliśmy po zabytkach okolic w asyście SWAT.

Nasza koleżanka kadrowa okutana w szal i burkę napędziła trochę strachu ochronie, bo robiąc zdjęcie niechcący odeszła od żołnierza SWAT-u z zawleczką od granatu zaplataną w szal….. Mimo paniki żołnierz zachował zimną krew. Przytrzymał zawleczkę, delikatnie wyplątał Madzi chustę i powiesił zabezpieczony granat na swojej piersi….. Niebezpieczne te nasze kadrowiczki – prawda?! I inna scena…. Ok godz. 17.30 wróciliśmy do hotelu, a kilkanaście minut wcześniej wszedł tam arab w Allachu chowany, wypił kawę, wsiadł z siedmioma innych wiernymi do busa, dojechał do „check pointu”, gdzie sprawdzają detektorami auta. Detektor zabuczał wykrywając związki chemiczne…. Wierni ruszyli na oślep do przodu i po 300 m …BUM !!!! Poszli tą szybszą drogą do Allacha zabierając  ze sobą 7 osób i ok 40 raniąc. Eksplozja była tak silna, że w promieniu 100 m powylatywały ogromne szyby w hotelach a przednie zawieszenie samochodu spadło 40 m dalej za rzeką…. No ci to potrafią się rozerwać….

Generalnie Irak jest przyjazny, czuliśmy sie jak murzyni na Grenlandii… W ogóle niezauważani. Hehehe.

Wylatani, pełni wrażeń bez strat w sprzęcie i ludziach wróciliśmy do domu.

Wyprawa ciekawa a na pewno pełna emocji i adrenaliny.

Pozdrawiamy

Balcerek i s-ka”

Galeria:

MATERIAŁ 1 MATERIAŁ 2 MATERIAŁ 3