Minął już tydzień od naszego powrotu do domu z VI Motoparalotniowych Slalomowych Mistrzostw Świata w Katarze dlatego czas napisać parę słów podsumowania z tej imprezy.
Po pierwsze event zaplanowany był w środku naszej zimy, kiedy u nas temperatury spadają poniżej zera, a w Katarze oscylują w okolicach +20-25 stopni. Wg organizatorów luty to najlepszy okres do rozgrywania zawodów. Staraliśmy się w miarę możliwości przygotować do tych zawodów najlepiej jak potrafimy trenując w Przykonie, Bartek miał okazję dodatkowo polecieć do hiszpańskiego Bornos pod koniec roku gdzie trenował z pilotami Liberty Paramotors Team i jak wyniki pokazały trening na pewno przełożył się na jego końcowy wynik, ale o tym nieco szerzej poniżej.
Udało nam się zorganizować wysyłkę naszego sprzętu lotniczym cargo kilkanaście dni przed wyjazdem, podzieliliśmy się na 2 grupy, z Warszawy 31 stycznia wylatywał trener Adam Paska z Wojtkiem Panasem oraz Wojtkiem Strzyżakowskim, którzy polecieli bezpośrednio do Dohy, druga grupa tj. Bartosz Nowicki, Norbert Pająk oraz Andrzej Czaja mieli dolecieć do nas dzień później ponieważ lecieli z Berlina przez Istambuł, nieoczekiwanie z powodu protestów niemieckich przewoźników chłopakom odwołano lot, na szybko musieli organizować plan B, ostatecznie udało im się dolecieć do nas po 2 dniach. My w tym czasie zdążyliśmy zakwaterować się w hotelu oraz odwiedzić katarską pustynię i polatać swobodnie na “żaglu” nad lokalnymi wydmami. Czekając na chłopaków z lekkim niepokojem obserwowaliśmy prognozy pogody, które nie napawały nas optymizmem za sprawą bardzo silnego północnego wiatru “Szamal”, który nie dawał szans na oderwanie się od ziemi do 10 lutego, a przypomnijmy zawody miały trwać prawie 2 tygodnie. Zakładaliśmy, że będziemy wracać do domu z kilkunastoma taskami w kwalifikacjach, play offami i emocjonującymi finałami. Gdy Bartkowi, Andrzejowi i Norbertowi udało się dolecieć zaczęliśmy przygotowywać nasz sprzęt, z odbiorem którego na miejscu również mieliśmy przygody. Warto wspomnieć, że te zawody miały największy budżet w historii tego sportu i pewnie nikt w najbliższym czasie nie dorówna poziomem finansowym w organizacji podobnej imprezy. Z lotniska odbierani byliśmy przez delegatów Qatar Airsport Committee, zakwaterowanie w luksusowym 5* hotelu, który oddalony był kilkaset metrów od naszej strefy zawodów. Nasze starty i lądowania odbywały się na wielkim parkingu gdzie przygotowane zostało zaplecze w postaci namiotów dla poszczególnych teamów oraz organizator zapewnił sektor ze sztuczną trawą, by zawodnicy nie przetarli skrzydeł przy startach i lądowaniach. W marinie przygotowane były 2 stadiony, na kibiców czekała fan zone m.in. z muzeum, w którym pokazano wszystkie teamy reprezentujące katarski komitet sportowy.
W oczekiwaniu na dobre warunki udało nam się pójść na mecz 2 rundy naszej mistrzyni tenisa Igi Świątek, która dodatkowo mieszkała w naszym hotelu i miała okazje porozmawiać z Norbertem, który wyjaśnił jej nieco szczegóły naszego latania oraz wytłumaczył o co chodziło z “Dragonami” w czasie jej meczu.
Został nam tylko poranek 13 lutego gdzie prognozy wyglądały optymistycznie, liczyliśmy na emocjonujące finały w każdej kategorii, PF1 mężczyzn, PF1 kobiet, PL1 oraz sztafet, klasyfikacja narodowa była już znana, złoto dla Francji, srebro dla gospodarzy katarczyków i brąz dla naszych południowych sąsiadów Czechów, my finalnie w klasyfikacji narodowej zajmujemy 4 miejsce.
Na wieczornej odprawie dowiadujemy się jednak, że nie lecimy finałów a tzw play offy, co to oznacza? z każdej klasy odcina się końcowych pilotów i zostawia w PF1 najlepszych 32, a w trajkach 16, piloci lecą jeden task, następuje kolejne odcięcie 16 i 8 a później kolejny task i kolejne odcięcie aż do finałów, to teoria, a w praktyce to tak naprawdę zresetowanie zawodów od nowa. Każdy błąd w trakcie kolejnego przelotu może skutkować niestety odpadnięciem z zawodów a budowana w trakcie kwalifikacji pozycja nie ma już większego znaczenia dla czołówki zawodników. Zaskakująca to była dla nas decyzja tym bardziej, że organizator przewidział tylko 3h na poranne play offy, mogliśmy latać do 9:30 ponieważ później strefę wokół zajmowało wojsko do ceremonii zakończenia, którą zaplanowano na godzinę 14:30.
Wtorkowy poranek niestety powitał nas mgłą oraz silnym wiatrem, ale z każdą minutą gdy słońce kierowało się ku górze wiatr słabł a mgła ustępowała, straciliśmy około 1h z naszej porannej sesji, decyzja organizatora nie zmieniła się, latamy play offy. Pierwsze poleciały “nogi”, Bartek popełnił lekki błąd i uplasował się na 5 miejscu, gospodarze odrobili straty, na czele niezawodny Alex Mateos, po PF1 przyszła pora na trajki, które miały szansę latać w bardzo dobrych warunkach, również totalne przetasowanie, lider po 5 taskach francuz spada na 3 pozycję a na prowadzenie wychodzi zeszłoroczny mistrz Hayan Al-Hebabi, za nim na drugim miejscu kolega teamowy, po trajkach kolejny task lecą PF1, czasu zostało bardzo mało, wszyscy zdają sobie sprawę, że klasa trajek jest już zakończona a nogi mają ostatnią szansę. W trakcie swoich przelotów 2 pilotów popełnia błędy i kończy swój lot w wodzie, jest to węgier Peter Hidasy oraz bardzo mocny litewski pilot Tomas Misiunas, to drugie wodowanie wygląda bardzo źle, służby nawodne uwijają się by wydobyć pilota na łódź i odtransportować na brzeg by można było ukończyć zawody, na relacji komentatorzy regularnie odliczają ile czasu zostało, lecą gospodarze, bardzo dobre przeloty i wysokie pozycje, czas na Bartka Nowickiego, który leci jak natchniony, bardzo szybko i nisko, nie popełnia błędów i zajmuje pierwszą pozycję, ale przed nim jeszcze 4 najlepszych, lecą francuzi, dwóch najlepszych z Alexem Mateosem na końcu, wiemy, że Bartek ma szansę na medal, katarczyk dopiero 6 czas, Bartek ma brąz! Co za emocje, zostało tylko dwóch, leci pierwszy z francuzów i nie jest tak szybki jak Bartek, czekamy na czas, po kilkunastu sekundach wynik i Bartosz nadal liderem, co za emocje, ostatni z pilotów, król i profesor slalomów, bezbłędny Alex Mateos, leci, ale to nie jest ten sam styl co zawsze, widoczne 2 błędy i dość duża odległość od pylonów. Kończy przelot a my odświeżamy stronę wyników i nagle niedowierzanie, Alex 3 czas a nasz Bartosz Nowicki zostaje MISTRZEM ŚWIATA najliczniejszej klasy PF1.
Gdy nieco emocje opadły dostaliśmy informację, że ceremonia zakończenia przesunięta została na godzinę 18:00, my mamy kilka godzin, by wyczyścić i przygotować nasz sprzęt do wysyłki do Polski. Wszystko idzie sprawnie i przed 18 meldujemy się na Lusail Boulevard w oczekiwaniu na tą chwilę. Rozpoczyna się ceremonia z wieloma VIPami włącznie z ministrem obrony narodowej Kataru, po paru minutach na niebie pojawiają się “krakowskie smoki” czyli Flying Dragons Team, które swoim pokazem śmiało możemy napisać “rozbijają bank”, wiele osób ogląda ich pokaz z niedowierzaniem. Piękna robota Panowie! szczególnie polska flaga z oświetlonych napędów – dziękujemy!.
Wyniki wyglądają następująco:
Jeremy Penone
13. Norbert Pająk
21. Andrzej Czaja
14. Wojciech Strzyżakowski
4. Polska
4. Polska
4. Polska
4. Polska
Po ceremonii udajemy się do hotelu pakować się i przygotowywać do powrotu, w dobrych humorach wracamy do Polski i czekamy na powrót naszego sprzętu. Przed nami kolejne wyzwanie w tym roku, I Motoparalotniowe Mistrzostwa Świata Endurance, które zaplanowane są na przełomie lipca i sierpnia w Anglii, mamy trochę czasu by się do nich przygotować, pojedziemy tam na pewno z większą nadzieją na zwycięstwo, bo Doha pokazała nam, że walczyć trzeba do końca.
Podsumowując te zawody na pewno przejdą do historii tego sportu niewątpliwie pod względem największego budżetu i przepychu przy organizacji oraz najkrótszych zawodów jeśli chodzi o latanie.
W zawodach wzięło udział 52 pilotów i 4 pilotki z 14 krajów.
Do usłyszenia niebawem, miejmy nadzieję, że wrócimy do Was z dobrymi informacjami.
(foto: Qatar Airsport Committee, Norbert Pająk, Emilia Plak, Tomasz Białek, Wojciech Panas, Wojciech Strzyżakowski)